Wszystkie szczęśliwe rodziny
- Kategoria:
- biografia, autobiografia, pamiętnik
- Tytuł oryginału:
- Toutes les families heureuses
- Wydawnictwo:
- Wydawnictwo Filtry
- Data wydania:
- 2023-04-19
- Data 1. wyd. pol.:
- 2023-04-19
- Liczba stron:
- 176
- Czas czytania
- 2 godz. 56 min.
- Język:
- polski
- ISBN:
- 9788396674876
- Tłumacz:
- Wiktor Dłuski
Autobiograficzna proza autora słynnej „Anomalii”. Jakie dzieciństwo miał twórca najpoczytniejszej powieści ostatnich lat? Nie był bity, głodzony, wykorzystywany, uczęszczał do dobrych szkół, otrzymał solidną edukację. „Wszystkie szczęśliwe rodziny” to książka w duchu Didiera Eribona i Annie Ernaux, tyle że à rebours, opowiada bowiem o dorastaniu we francuskiej wyższej klasie średniej. Czy burżuazyjne korzenie i arystokratyczne nazwisko potrafią lepiej człowieka wyposażyć?
Z książki wyłania się tragikomiczny obraz środowiska uwięzionego w gorsecie konwenansów, rządzonego grą pozorów i chłodnym dystansem, a także pokolenia, które Hervé Le Tellier opisuje jako „obiecujące, ale nieokreślone, z młodością wciśniętą między okupację a wojnę w Algierii”, „urodzonego za późno, żeby kolaborować, za wcześnie, żeby torturować”. Na tle społecznych napięć i historycznych wydarzeń autor maluje portret rodzinny. Otwarcie pisze o toksycznych relacjach z szaloną matką i skrywającym tajemnice ojczymem. Już w pierwszym zdaniu czytamy: „Nie kochać rodziców – to byłoby gorszące. Gorsząca byłaby myśl, czy jest, czy nie jest hańbą nie znajdować w sobie, mimo młodzieńczych wysiłków, tak powszechnego uczucia miłości zwanej synowską”.Nie jest to jednak narracja wypełniona resentymentem i złością, autor potrafi mówić o cierpieniu bez patosu i z poczuciem humoru. Oprócz cierpkiej ironii – także wobec samego siebie – mamy we „Wszystkich szczęśliwych rodzinach” czułość i stoicką akceptację życia. „Nie żebrzę już o współczucie, a czas smutku minął" – podsumowuje pisarz.
Porównaj ceny
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Mogą Cię zainteresować
Oceny
Książka na półkach
- 206
- 158
- 31
- 23
- 4
- 3
- 3
- 3
- 3
- 2
OPINIE i DYSKUSJE
Krótka lecz esencjonalna autobiografia autora, pełna świetnych stwierdzeń, wniosków, powiedzeń, napisana skondensowanym stylem z nutą ironii. Polecam. 5,0
Krótka lecz esencjonalna autobiografia autora, pełna świetnych stwierdzeń, wniosków, powiedzeń, napisana skondensowanym stylem z nutą ironii. Polecam. 5,0
Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toLubię czytać Le Telliera. Bo albo powieść totalna (tak mówił o „Anomalii”) albo wiwisekcyjne rozliczenie się z rodzinną przeszłością. Odważne, niewygodne, świetne.
Oj, jakże się czytało „Wszystkie szczęśliwe rodziny”, jak płynęło przez zdarzenia, które ukształtowały autora jako chłopca i mężczyznę. W nich wszystkich więcej było jednak goryczy niż tytułowej radości, więc to nie będzie historia ze szczęśliwym, nomen omen, zakończeniem.
Le Tellier wyciąga ciężkie działa, ustawia zdjęcie rodzinne i celnie do niego strzela. Książka staje się bowiem aktem oskarżenia (że też do głowy mi przyszło takie porównanie, kto zna, ten wie),zarzuty nieprzyjemnie zgrzytają w zębach, a jednocześnie podjęciem próby sformułowania mowy obrończej. Bo postacią zdecydowanie negatywną jest tu matka autora o sympatycznym skądinąd imieniu Marcelina, zaś Hervé – jej ofiarą (mimo wszystko podziwiam de Telliera, że tak łagodnie się z nią obszedł).
Prócz czystego i perwersyjnego włażenia autorowi w życie dostajemy świetny obraz francuskiej klasy średnio-wyższej (siłą rzeczy nasuwa się Ernaux i jej „Bliscy”). Ojciec-bawidamek, później ojczym-pantoflarz (posiadacz „odpowiedniego” nazwiska, co według Marceliny jest jego jedyną zaletą),panów łączy niezatapialna matka Le Telliera. Zakręcony krąg osobowości z chłopcem po środku; Hervé wchłania wszystko jak gąbka.
Powinienem teraz napisać: książka terapeutyczna i traumatyczna. Autor ratuje się humorem i ironią wymieszanymi z drobiazgowością i oziębłością formułowania sądów. Jakoś musi się oczyścić, zasklepić głębokie rany.
Wyprana z uczuć matka stworzyła go potworem. Piekielnie przejmująca chwila, gdy Le Tellier zdaje sobie z tego sprawę. Zapisuje to zdanie w książce, a ono rozdziera mnie na pół.
Pozostaje dorysować kredką uśmiechy na twarzach z rodzinnego zdjęcia. Czasami to pomaga.
Lubię czytać Le Telliera. Bo albo powieść totalna (tak mówił o „Anomalii”) albo wiwisekcyjne rozliczenie się z rodzinną przeszłością. Odważne, niewygodne, świetne.
więcejOznaczone jako spoiler Pokaż mimo toOj, jakże się czytało „Wszystkie szczęśliwe rodziny”, jak płynęło przez zdarzenia, które ukształtowały autora jako chłopca i mężczyznę. W nich wszystkich więcej było jednak goryczy niż tytułowej radości, więc to...
Polecam, ale biorąc ją do ręki warto mieć świadomość, że są takie sytuacje rodzinne, gdy ta cienka książeczka może bardzo zaznaczyć swój ciężar.
Polecam, ale biorąc ją do ręki warto mieć świadomość, że są takie sytuacje rodzinne, gdy ta cienka książeczka może bardzo zaznaczyć swój ciężar.
Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toKsiążka, w której autor opisuje swoją rodzinę oraz wszystko to co go ukształtowało. Trudne relacje mogą mieć duży wpływ na dalsze losy człowieka. Najważniejszy wniosek to niezależnie od wszystkiego trzeba żyć i samemu kształtować swój los.
Książka, w której autor opisuje swoją rodzinę oraz wszystko to co go ukształtowało. Trudne relacje mogą mieć duży wpływ na dalsze losy człowieka. Najważniejszy wniosek to niezależnie od wszystkiego trzeba żyć i samemu kształtować swój los.
Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toCzy ja wiem? Nie lubię publicznego rozliczania się z rodziną, zwłaszcza kiedy autor robi z siebie ofiarę. Nie wiem czemu to ma służyć czytelnikowi, ale nie sądzę też by przynosiło jakieś dobro samemu twórcy. To jest nawet nieźle napisane, ale ciekawe zaczyna się robić dopiero w okolicy 80 procenta, kiedy autor zaczął mówić o sobie i swoich wyborach czy dramatach. Przykro mi że urodził się w patologicznej rodzinie, ale czy warto o tym czytać? Dla mnie nie bardzo. Zupełnie w tym siebie nie odnajduję, może na szczęście. Odradzam więc lekturę. Wiem też że Polacy uwielbiają robić z siebie ofiary, więc pozycja może trafić na podatny grunt.
Czy ja wiem? Nie lubię publicznego rozliczania się z rodziną, zwłaszcza kiedy autor robi z siebie ofiarę. Nie wiem czemu to ma służyć czytelnikowi, ale nie sądzę też by przynosiło jakieś dobro samemu twórcy. To jest nawet nieźle napisane, ale ciekawe zaczyna się robić dopiero w okolicy 80 procenta, kiedy autor zaczął mówić o sobie i swoich wyborach czy dramatach. Przykro mi...
więcejOznaczone jako spoiler Pokaż mimo to„Teraźniejszość byłaby pełna różnorakich przyszłości, gdyby nie przeszłość, która już w nią wpisała swoje dzieje.”
Andre Gide
Tytuł jest oczywiście zadziornie zaczepny, z nutą goryczy pobrzmiewającą dość mocno w tej przekorze. Wielce ryzykowne byłoby tutaj rozpoczynanie dyskusji wokół rozumienia „szczęścia”, gdyż mogłaby ona toczyć się bez końca. W tym pojęciu możemy bowiem zawrzeć wszystko, w dodatku z tego „wszystko” każdy zaczerpnie coś własnego. Te moje dywagacje byłyby zwykłym truizmem, gdyby nie nasz bohater-narrator-autor, Herve Le Tellier i jego „szczęśliwe” życie w zamożnej, inteligenckiej rodzinie przynależącej do „paryskiej wyższej klasy średniej”, z którym na naszych oczach właśnie się rozlicza. Maluje tu nader toksyczny obraz familii przesiąkniętej chłodnym dystansem, niechęcią i jakimiś chorobliwymi wykrzywieniami, obraz ludzi żyjących nie ze sobą, a obok siebie i nie lubiących się ani na jotę, za to oplątanych na własne życzenie mnóstwem ograniczających wzajemnych uzależnień. Nie trzeba fizycznej tyranii, by czuć pęta przemocy, brak miłości, odrzucenie, drwina i pogarda są także nie lada torturą.
Autor podchodzi do tej kwestii bardzo specyficznie, bada ją sumiennie, wręcz z pasją naukowca, opisując określone sytuacje stara się powściągnąć emocje, spojrzeć na nie z chłodną precyzją chirurga naczyniowego i, na ile to oczywiście możliwe, postawić diagnozę tego chorego tworu-hybrydy. Z tonu jednak przebija wyraźna ironia, zdystansowana drwina jako mechanizm obrony przed zalewem uczuć, a spod niej gorzki smutek, którego nie sposób nie zauważyć. Każde wspomnienie, każdy przywracany pamięci kadr, kończy bezradne: „wtedy zrozumiałem, że jestem potworem”. No bo jak można nie kochać rodziców, męczyć się z nimi i pragnąć, by kiedyś, jakimś szczęśliwym trafem, nie powrócili do domu.
Autor zagłębia się więc w historię swojej rodziny, poszukując korzeni owej oziębłości, braku wrażliwości, a nawet elementów szaleństwa, jakie, obok postępującej demencji, owładnęło jego matką. Rozgrzebuje stare opowieści, skanuje i prześwietla sylwetki pradziadka, dziadków i gromady ciotek. Jego uważne spojrzenie wyłapuje detale, cechy charakterystyczne dla każdej osoby. A nie jest to łatwe, gdyż jego rodzina tkwi niczym w przyciasnym gorsecie w niewygodnym pancerzu konwenansów, zasad, pokrętnych mistyfikacji i zakłamanych korowodów, ceregieli i ceremoniałów. Być może negatywna opinia o większości ludzi, skutkująca zaskakującą izolacją, brała się z poczucia wyższości, a może wręcz przeciwnie, ze skrywanych głęboko kompleksów… Tego właśnie próbuje dowiedzieć się nasz bohater, samemu tkwiąc gdzieś na obrzeżach owej rodzinnej dysharmonii, którą, w braku możliwości porównania, bierze za normę.
Psychologicznie niesamowicie interesująca rodzinna układanka, choć trudno poczuć się w niej komfortowo. Trudno też o sympatię dla większości przewijających się tutaj osób. Nawet narrator, tak cierpko zdystansowany, budzi raczej współczucie niż serdeczność.
Pierwsze skojarzenie, jakie przychodzi mi do głowy w związku z tą opowieścią, to brak więzi rodzinnych w ogólności. Nie widać ich tutaj ani trochę, w żadnej z patchworkowych konfiguracji matek, macoch, ojców i ojczymów, czy też pionowej układance pokoleń. Choć nie, jest jeden wyjątek, i ta jego niezwykłość zostaje tutaj mocno podkreślona. Mowa o dziadku ze strony matki, Raphaelu: „dla mnie był to Dziadek. Przez duże D. Patriarcha niekwestionowany, jedyny solidny wspornik mojego dzieciństwa.”
Swoją drogą, zarówno rodzina ze strony matki, jak i ojca, nie pomijając też ojczyma, to galeria niesamowitych indywiduów, postaci tak charakterystycznych w swych krańcowych zachowaniach, że aż trudno uwierzyć, że miast obdzielić nimi kilka co najmniej familii, los skumulował ich wszystkich razem. Ojciec, niestały w uczuciach, kobieciarz nie przywiązujący się do nikogo, równie łatwo wchodzący w związki, co z nich nieoczekiwanie rejterujący. Ojczym, pochłonięty kompulsywnymi czynnościami pantoflarz, który „szanował wszystkie postaci władzy, hierarchiczną, policyjną, medyczną, a zresztą był posłuszny również mojej matce. Słaby wobec silnych, był całkiem odruchowo mocny wobec słabych.” I matka, bez powodu wpadająca w szał, nieprzewidywalna, zazdrosna i małostkowa tyranka. O reszcie nie napiszę, ale wierzcie mi, nie odbiegają od wyznaczonego tutaj wzorca.
A że ich charakterystyka nie zawiera ni grama użalania się, gdyż autor uruchomił tu raczej całe pokłady zjadliwego humoru i celnych, popartych niesamowitymi przykładami obserwacji, to z lektury czerpiemy wiele satysfakcji i uciechy. Tak, właśnie uciechy, którą budzą demaskatorskie zapędy Herve Le Telliera, zrywającego z satysfakcją maskę za maską, by odsłonić nagą, brzydką prawdę.
Dodatkową atrakcją tej niewielkiej książeczki są liczne nawiązania do literatury, tej bardzo dawnej, starożytnej, tej sporo późniejszej, jak Wiktor Hugo czy Molier, i w końcu współczesnej, Od Modiano po Celine`a, od Gide`a po Camusa. Inne, intertekstualne paralele również od razu wychwytujemy, te ze świata muzyki, filmu i ogólnie pojętej popkultury. Autor nawiązuje do konkretnych twórców i dzieł, chcąc oddać klimat chwili, charakter danego miejsca czy osobowość człowieka. Dla nas zaś to gratka i rozrywka, móc sobie tak przeskakiwać przez epoki, gatunki i mody, przypominać je sobie i przymierzać do opisanej tu rzeczywistości.
Okazuje się, że tak niewielki i skondensowany tekst może mieścić w sobie multum treści, do której stopniowo dokopujemy się, przewalając kolejne warstwy znaczeń. To autobiografia, będąca zarazem dość intymnym zwierzeniem, samoleczeniem, oswajaniem traum dzieciństwa i młodości, a także surowym rozprawieniem się z pewnym, charakterystycznym dla Paryża, środowiskiem snobistycznej, mającej arystokratyczne pretensje, elity, dla której pozory są ważniejsze od prawdy do tego stopnia, że przytłoczona nimi prawda rozpływa się w nich bez śladu.
Motyw ucieczki, wyzwolenia spod wpływu neurotycznej, osaczającej matki, pragnienie wolności bez konieczności stosowania półśrodków, półprawd, czy w końcu oszukiwania dla świętego spokoju, uwidacznia się na kartach książki systematycznie. Wyczuwamy, jak bardzo autor jest straumatyzowany tą zależnością, jak go ona ogranicza. Powracamy tu do podstawowego, leżącego u zarania książki zagadnienia, czy uczucie do rodziców jest obowiązkiem i gdy go nie ma, gdy nie nauczono nas kochać, nie pokazano, jak to jest być kochanym, to mamy czuć się winni, gorsi, jesteśmy potworami? Dawno nie czytałam równie szczerej spowiedzi, będącej zarazem oczyszczeniem i oskarżeniem, ale też próbą zrozumienia i wybaczenia, takim swoistym katharsis, które uwalnia, nawet jeśli cena jest tak wysoka, jak obnażenie skrywanych dotychczas fragmentów duszy.
Książkę przeczytałam dzięki portalowi: https://sztukater.pl/
„Teraźniejszość byłaby pełna różnorakich przyszłości, gdyby nie przeszłość, która już w nią wpisała swoje dzieje.”
więcejOznaczone jako spoiler Pokaż mimo toAndre Gide
Tytuł jest oczywiście zadziornie zaczepny, z nutą goryczy pobrzmiewającą dość mocno w tej przekorze. Wielce ryzykowne byłoby tutaj rozpoczynanie dyskusji wokół rozumienia „szczęścia”, gdyż mogłaby ona toczyć...
O kontrowersyjności autobiograficznej powieści Le Telliera świadczy już sama okładka książki, na której widać zbiorowe zdjęcie rodziny z domalowanym uśmiechem i chłopca, który stoi obok. Nie wiadomo, czy się uśmiecha, czy to po prostu wymuszony grymas. Obraz ten doskonale współgra z zamysłem autora, który opisując dzieje swojej rodziny, sam stoi z boku.
Pozwala sobie na swobodną krytykę niemal każdego, o kim sobie akurat przypomni, uwalniając się przy okazji od negatywnych emocji, które lubią siedzieć w człowieku, gdzieś głęboko w trzewiach. Jest szczery, momentami złośliwy, czasem zabawny, choć spodziewałam się większej dawki bezpardonowego sarkazmu. Przy doświadczeniach, przez które przeszedł, moim zdaniem, jest łagodny jak baranek. Przy okazji potwierdza tezę, że nie każdy rodzic zasługuje na szacunek, a nawet więcej, że zwykła tolerancja wobec takiego, jest już szczytem nazbyt wielkiej dobroduszności.
Rewelacyjnym uzupełnieniem książki jest film „Kieszonkowe” z roku 1976 w reżyserii Francoisa Truffauta. Przemówienie nauczyciela do dzieci kończących szkołę, w jednej z ostatnich scen, jest na tyle wymowne, że we fragmencie pojawiło się również w treści dzieła Le Telliera. Mowa tam o trudnej młodości, które wynagradza prawo rekompensacji, że często trudne doświadczenia za młodu, budują lepszą bazę do wejścia w dorosłe życie. Jednak czy zawsze tak jest? Kwestia indywidualna. Polecam i film, i książkę, dla miłośników kultury francuskiej, zacny smaczek.
IG @angelkubrick
O kontrowersyjności autobiograficznej powieści Le Telliera świadczy już sama okładka książki, na której widać zbiorowe zdjęcie rodziny z domalowanym uśmiechem i chłopca, który stoi obok. Nie wiadomo, czy się uśmiecha, czy to po prostu wymuszony grymas. Obraz ten doskonale współgra z zamysłem autora, który opisując dzieje swojej rodziny, sam stoi z boku.
więcejOznaczone jako spoiler Pokaż mimo toPozwala sobie na...
„(…) Moja rodzina
rozproszona po całej ziemi, pod ziemią,
w różnych krajach, w wierszach, obrazach.” *
Elegia autobiograficzna.
Hervé Le Tellier, francuski pisarz, matematyk i lingwista, zdobywca Nagrody Goncourtów 2020 / najbardziej prestiżowej nagrody literackiej we Francji / za powieść „Anomalia” / w sposób ironiczny, jednak bez taryfy ulgowej, dokonuje pomiaru geodezyjnego świata swoich bliskich, jest to bolesna kronika konfliktów i nieporozumień, niespełnionych ambicji i wzajemnych rozczarowań.
Wyrazisty portret matki pisarza.
Autor / poza rodziną / portretuje również Paryż, przez pryzmat intelektu i nawiązań do literatury bada tożsamość mieszczańskiego świata. Jest to skromnych rozmiarów opowieść napisana w duchu książki „Bliscy” Annie Ernaux / Nagroda Nobla 2022 i zbioru esejów „Rzeczy, których nie wyrzuciłem” Marcina Wichy / Nagroda „Nike” i Paszport „Polityki” 2018.
Literatura o potencjale terapeutycznym.
* fragment wiersza „Nowy hotel” z tomu „Niewidzialna ręka” / Adam Zagajewski
„(…) Moja rodzina
więcejOznaczone jako spoiler Pokaż mimo torozproszona po całej ziemi, pod ziemią,
w różnych krajach, w wierszach, obrazach.” *
Elegia autobiograficzna.
Hervé Le Tellier, francuski pisarz, matematyk i lingwista, zdobywca Nagrody Goncourtów 2020 / najbardziej prestiżowej nagrody literackiej we Francji / za powieść „Anomalia” / w sposób ironiczny, jednak bez taryfy ulgowej, dokonuje pomiaru...
Z dużym dystansem i odpowiednią dawką humoru, z ogromnym przymrużeniem oka, ale też świadomością o trudnych relacjach rodzinnych. Bardzo życiowe. Szkoda, że tak krótko. Świetny styl.
Z dużym dystansem i odpowiednią dawką humoru, z ogromnym przymrużeniem oka, ale też świadomością o trudnych relacjach rodzinnych. Bardzo życiowe. Szkoda, że tak krótko. Świetny styl.
Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toTa książka to, mimo wielokrotnych zapewnień autora (wliczając w to tytuł) to jeden wielki lament. Nie marzył o innej rodzinie, jak pisze, ale ze swojej uciekł, kiedy tylko mógł.
To właściwie nie tyle biografia, co opis zmagań z matką. Najpierw nieznośną, potem chorą., ale niepokonaną.
Muszę powiedzieć, że była to dla mnie przykra lektura, mecząca i irytująca zarazem. Choć to niewielka książeczka, odkładałam ją kilka razy, bo musiałam odetchnąć.
Może każdy, kto ma problem z rodziną - której przecież nie sposób wybrać - powinien taką książkę napisać, by odnaleźć siebie?
Ta książka to, mimo wielokrotnych zapewnień autora (wliczając w to tytuł) to jeden wielki lament. Nie marzył o innej rodzinie, jak pisze, ale ze swojej uciekł, kiedy tylko mógł.
więcejOznaczone jako spoiler Pokaż mimo toTo właściwie nie tyle biografia, co opis zmagań z matką. Najpierw nieznośną, potem chorą., ale niepokonaną.
Muszę powiedzieć, że była to dla mnie przykra lektura, mecząca i irytująca zarazem. Choć...